Jak co dzień rano, listonosz przyniósł kilka listów do mnie, do mojego męża, cosik dla babci...
Młody stoi na środku kuchni i trzyma się pod boki, widzę, że mina coraz bardziej zbiera się do płaczu...
- co się stało maluszku? - pytam.
- mamusiu... czy mnie ktoś lubi na tym świecie? - wybucha młody.
- kaczuszko, a dlaczego pytasz, przeciez wiesz, ze ja i tatuś bardzo cię lubimy i kochamy!
- mamusiu... bo was tak wszyscy lubią, ze wysyłaja do was listy... a mnie... chiba nikt nie lubi, bo nigdy nie dostałem nawet znaczka...
Moje tłumaczenie na nic się zdało, latorośl z płaczem uciekła do swojego pokoju.
I tak się zastanawiam czy nie wysłać mojemu zawiedzionemu łobuzowi kilku kartek pocztowych...
eh, trudne dzieciństwo jest...